Felietony

Fenomen tragedii

Monika GrembowskaTragedię pojmujemy tak różnie jak jesteśmy różni. Jedni widzą ją jako koniec, nieszczęście, a inni zadają sobie pytania najróżniejszej maści. Dlaczego tragiczne wiadomości w mediach nas przyciągają? Dlaczego na miejscu znalezienia zwłok zbierają się obcy sobie ludzie i zapalają znicze? Czyja to tragedia?

Telewizyjne widowisko, jakie towarzyszy śmierci, zmusiło mnie do refleksji. Przy informacjach podawanych przez zainteresowane strony pojawiają się wypowiedzi przypadkowych osób, sąsiadów i innych wzburzonych aktorów tego spektaklu. Dlaczego spektaklu? Najpierw dramatyczna informacja ślizgająca się na pasku u dołu ekranu telewizora. Potem każde wydanie programów informacyjnych zaczyna się od powtórzenia tej wyjątkowej wieści. Spekulacje co do prawdy otaczały mnie w sklepie, w piekarni i u fryzjera. Wszędzie mówiono, gestykulowano, czasem nawet wpłacano pieniądze.

Każda kolejna wiadomość miksuje się z obecną wiedzą. Opinia goni kolejną opinię. Mamy już za sobą wypowiedź władz, Policji, różnej maści specjalistów, ekspertów i etyków. Od wypowiadania zdania nie stronią także przechodnie i sąsiedzi.

Dużo słów. Dużo opinii. A ile w tym prawdy?

„To tragedia dla nas, władz, mieszkańców” – słyszę wypowiedź. Tragedia dla nas? Przyglądam się twarzom w telewizji. Zmarszczone brwi, cierpkie miny, a z ust padają okrutne słowa. Tak, dla tych ludzi sprawa jest już jasna – trzeba znaleźć winnego… Musimy znać prawdę. A jak już taki ktoś się pojawi, to sami wydajemy werdykt na długo przed postanowieniem sądu. Nikt nie pyta dlaczego? Co pchnęło do takiego zachowania? Strach? Depresja? Niedojrzałość emocjonalna? A może sytuacja po prostu przerosła? Gdzie w tej „tragedii dla nas” jest Ta, o której tyle się mówi?

Po co ludziom prawda? Co chcą z nią zrobić? Co ona im da? Jakie ma ona znaczenie dla jutra?

Zadałam to pytanie kilku osobom obok mnie. Zaskoczyło mnie, że nie znają odpowiedzi. Nie widzą co im da dojście do prawdy. Ważne jest jedno – winny ma być ukarany. Ale co z faktu ukarania dotrze do mnie? Jak mnie to zmieni? Smutne się zdaje, że to nie ma znaczenia. Kara musi być.

Tak. Pewnie, kara być musi, bo stała się krzywda człowiekowi. Ale czy coś mi to daje? Jeżeli oczekuję, że moje Państwo ma stać na straży praworządności, ma dbać o moje bezpieczeństwo, troszczyć się o najsłabszych – to tak. Kara być powinna, ale czy tylko? Czy sprawa i cały spektakl ma się zakończyć jedynie wymierzeniem kary? Jakie ma znaczenie dla mnie, przeciętnego człowieka, fakt, iż jakaś obca kobieta będzie w więzieniu przebywała 5 miesięcy czy 15 lat?

A może takie przywłaszczenie sobie tragedii jest błędem? Może śmierć nie powinna iść na darmo? Może trzeba by było przyjrzeć się sprawie głębiej? Nie wpisywać się w ton tragedii ogólnonarodowej, a oddać prawo tym, którzy ją przeżywają w głębi serca? Może w tym tłumie istnieją ludzie, którzy cierpią? Emocje sięgają wyżyn, o których nikomu z nas się nie śniło?

W tym całym spektaklu nie chodzi ani o pieniądze, ani o władzę, ani nawet o sprawiedliwość. Najsmutniejsze, że nawet nie o prawdę. Nam chodzi o sensację. Publicznie przeżywamy losy innych, przypisujemy sobie prawo do uczuć tylko dla nich przeznaczonych. Gromadzimy się wokół tragedii, sycimy się nią, napawamy i przywłaszczamy.

Skoro tak już mamy, to może zróbmy coś więcej? Spróbujmy wyjść spoza ram i przyjrzyjmy się, jak głęboko jest do prawdy. Może to dobry czas, aby zacząć działać profilaktycznie? Zróbmy coś. Cokolwiek. Byleby nadać sens śmierci. Nie pomnik. Nie znicze czy kwiaty. Zróbmy coś, aby oszczędzić tego emocjonalnego wyczerpania.

Państwo ma mnie chronić. Ma chronić najmniejszego i najsłabszego z nas. Czy w państwie są tacy, którzy wyjdą spoza ram powszechnej egzaltacji i pochylą się nad prawdziwą tragedią? Poszukają odpowiedzi, rozwiązań, aby matki i ojcowie nie tracili swego prawa do żałobnej ciszy?

Pozostaje nam poczekać na kolejne odsłony spektaklu i zadać sobie samemu pytanie: po co mi prawda o okolicznościach śmierci? A potem spróbować wejść w skórę tych, którzy są bohaterami tej historii i poczuć, ile w nich emocji, myśli i bólu. Ta historia wydarzyła się naprawdę i oni żyją naprawdę. I, jak każdy z nas, mają swoją prawdę.

Monika Grembowska
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.