Felietony > Ene dułe rike fake

Wybory

Czerwone majteczkiZa duży wybór. Nie ogarniam, nie mam czasu na taki luksus, jakim jest wybór. Całe życie trzeba dokonywać jakichś wyborów: kawa czy herbata, w paski czy w kratkę, z brodą czy bez, czapka czy kapelusz. To pochłania strasznie dużo energii, którą można spożytkować na przyjemniejsze rzeczy niż wybieranie.

Zobaczcie, ile czasu zaoszczędzilibyśmy bez dokonywania wyborów. Gdybyśmy rodzili się bez możliwości wyboru tylko z góry ustalonymi preferencjami. Chcę kawę, w kratkę, z brodą w czapce. Prosto i szybko. Konkretnie. Nieliczni tak mają, ale czasami też się wahają. Nie istniałoby słowo wybór, wybieram. Tylko chcę. I nie byłoby takiej długiej przerwy w wypowiadaniu: „wybieram... eeee... eeeee... uuuu... aaaa... wybieram... blondyna... nie, nie, może bruneta... Ufffff... A temu z wąsem też niczego nie brakuje... Czyż nie lepiej brzmi „chcę bruneta”? Dostaję, zabieram i idę. A gdyby on chciał rudą?

20 odcieni podkładu, korektora, pudru – w kamieniu, sypki, w kremie. Cała paleta barw lakierów do paznokci. Przyszłam po czerwony. Ładny czerwony lakier, żeby do majtek pasował. Chciałam jeden kolor CZERWONY – dostałam dziesięć do wyboru. Dziesięć różnych odcieni czerwieni. Myślę o majtkach, o ich barwie. Cholera, to przecież jedno z najprostszych zadań. Czy są amarantowe, karmazynowe czy mają odcień kardynalski? Pani Terlikowska zapewne wybrałaby ten ostatni. Całe Kolegium Kardynalskie chroniłoby jej dupy.

No ale do rzeczy... Miotam się przy lakierach jak przy wyborze piecyka gazowego do łazienki. Podciągam lekko bluzkę, odchylam spodnie i ukradkiem zerkam na piękną soczystą czerwień moich majtek. Są czerwone jak świeża krew. Podchodzę do pani i z wypiekami na policzkach proszę o lakier do paznokci tak czerwony, jak krew. Pani zerka na lakiery i wzdycha. Patrzę na nią błagalnym wzrokiem i proszę po cichu, żeby nie zapytała: z anemią czy bez?

Jakże jestem dumna z siebie. Mam upragniony lakier – czerwony jak krew, intensywny jak kolor moich majtek. Maluję paznokcie z namaszczeniem, najpierw u nóg... później u rąk. Wychodzę z łazienki. Niby taki lakier czerwony, a ja czuję się, jakbym miała na sobie sukienkę Oscara de la Renty. Mąż patrzy na mnie lekko zdziwiony, po czym serwuje:

– Masz kochanka! Kto, kurwa, maluje paznokcie u stóp w zimie?

Nagle z impetem wpada do pokoju moja 17-letnia córka. Od razu zauważam różowy kolor na paznokciach i ze stoickim spokojem stwierdzam:

– Masz kochanka…

Szelmowski uśmieszek na jej twarzy nie wróży niczego dobrego, wszak to „miszcz ciętej riposty”.

– Mamusiu, kto zimą nie maluje paznokci u stóp, ten ma strasznie nudne życie...

Kasia Szymczuk
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.