Podróże małe i duże > Shqipëria - Kraina Orłów - przewodnik po Albanii

Dubrownik, Herceg Novi, Perast, Kotor i Budva, czyli wracamy na południe

Dzień 4: Dubrownik

Widok z murów, Dubrownik (Chorwacja)Tego dnia naszym głównym celem było zwiedzenie Starego Miasta i jego okolic. Na starówkę weszliśmy od strony Twierdzy Ravelin przez Bramę Ploce. Pierwszym etapem zwiedzania był spacer po murach. Bilet wstępu kosztował 70 Kun, ulgowy 30 Kun. Jest to punkt obowiązkowy podczas wizyty w Dubrowniku. Podczas spaceru mijało nas kilka wycieczek, wśród nich również te z Polski. Moją uwagę przykuli jednak głównie Japończycy, którzy pomimo upału ubrani byli jakby szykowali się na jakąś ulewę. Większość w długich spodniach i kurtkach z kapturami.

Z murów rozciąga się piękny widok zarówno na Stare Miasto, jak i na nowsze dzielnice. Centralnym punktem fortyfikacji obronnej jest Baszta Minceta, będąca najlepszym punktem widokowym. Idąc dalej w kierunku Twierdzy św. Jana będziemy mieć piękny widok na Twierdzę Lovrjenac. Po przeciwległej stronie można podziwiać skalne urwiska wpadające do morza.

Spacer pozwala zorientować się w układzie wąskich uliczek starówki i zlokalizować główne atrakcje. Po zejściu z murów skierowaliśmy się na główny plac Dubrownika - Luza. Znajdują się tam największe atrakcje miasta. Te najświetniejsze to: Pałac Sponza wyglądający jakby dopiero co został przeniesiony z Wenecji, barokowy kościół św. Błażeja, który szczególnie pięknie prezentuje się nocą, Kolumna Orlanda, Wieża Zegarowa, Mała Studnia Onufrego oraz Ratusz i Teatr Narodowy. Z głównego placu poszliśmy w kierunku katedry Marii Panny, Pałacu Rektora i dalej do kościoła Jezuitów. Nie będę się rozpisywał szczegółowo na temat tych wszystkich zabytków - powiem tylko, że koniecznie trzeba je zobaczyć. Wstępy do kościołów są bezpłatne, za wejście do wszystkich innych obiektów trzeba płacić. Gdybyśmy chcieli wchodzić do każdego muzeum czy pałacyku, to nasz budżet szybko by eksplodował.

Dubrownik (Chorwacja)Pałac Sponza, Dubrownik (Chorwacja)

Poza zabytkami skupionymi na głównym placu i przy katedrze Marii Panny warto również zobaczyć kościół św. Mikołaja schowany w jednej z bocznych uliczek oraz serbską cerkiew prawosławną.

Po drugiej stronie STRADUNU (głównej ulicy Dubrownika) znajduje się kościół Zbawiciela, Wielka Studnia Onufrego i, moim zdaniem najpiękniejszy w całym Dubrowniku, kościół Franciszkanów. Studnia Onufrego, będąca miejską fontanną, daje wspaniałe orzeźwienie w upalny dzień.

Poza wyżej wymienionymi zabytkami na Starym Mieście znajdują się również niezliczone kawiarnie, restauracje, pizzerie, apartamenty pod wynajem oraz sklepy z pamiątkami. Czyli wszystko to, czego turysta może potrzebować. Od samego rana aż do nocy przez starówkę przetacza się niezliczona ilość zwiedzających, od których nie można uciec w odludniejsze zakamarki.

Ze Starego Miasta wyszliśmy przez Bramę Pile, przy której znajduje się niewielki park Pile przylegający do murów miejskich. Tuż za nim znajduje się kolejna restauracja oraz przystanek autobusowy. W tym miejscu swój główny punkt zbiorczy mają wycieczki grupowe. Ilość zdezorientowanych ludzi i przewodników nawołujących się, machających znakami rozpoznawczymi oraz hałasujących gwizdkami była dość przerażająca, więc szybko oddaliliśmy się na bezpieczną odległość.

Kolejnym celem zwiedzania była malowniczo położona Twierdza Lovrjenac (wstęp 30 Kun). Sama budowla jest dość surowa, ale warto ją zwiedzić ze względu na cudne widoki rozciągające się z jej murów.

Po opuszczeniu twierdzy wróciliśmy do pokoju na małe co nieco i chwilę odpoczynku. Później ponownie się rozdzieliliśmy. Żona z Łukim poszli na plażę, a ja zacząłem przeczesywać okoliczne zakamarki. Na początku odwiedziłem Park Gradac, który pozwala na chwilę uciec od miejskiego zgiełku. Następnie poszedłem na drugi koniec miasta, przechodząc ponownie przez starówkę i plaże miejską.

Po drodze mijałem ekskluzywne hotele, takie jak: Excelsior czy Villa Dubrownik. Wolę nawet nie myśleć ile by tam zaśpiewali za nocleg. Spacer zakończyłem przy kościele św. Jakuba znajdującym się powyżej pięknej plaży, z której obserwowałem Stare Miasto i Górę Srd, oświetlane przez z wolna zachodzące słońce.

Po ponownym zjednoczeniu się rodzinki i kolacji w pokoju, poszliśmy zobaczyć jak wygląda życie nocne na Starym Mieście. W każdym innym mieście podczas naszej wyprawy zabawilibyśmy nieco w jakimś lokalu z dobrym widokiem, tu jednak ograniczyliśmy się do nieśpiesznego spaceru. Następnego dnia wracaliśmy do Czarnogóry, więc chcieliśmy się nacieszyć tym pięknym miejscem ile się da.

Po powrocie jeszcze przez godzinkę podziwialiśmy widoki z naszego tarasiku, ustalając ostatnie szczegóły jutrzejszego dnia.

Dzień 5: Dubrownik – Herceg Novi

Następnego dnia z samego rana poszliśmy pożegnać się ze Starym Miastem, które o tej porze było ciche i pustawe. Po przejściu przez Stradun poszliśmy na przystanek autobusowy. Na Dworzec Główny było kilka kilometrów, więc spacer z walizami był mało kuszącą perspektywą. Po dotarciu na miejsce mieliśmy jeszcze dwie godziny do odjazdu. W oczekiwaniu na autobus mogłem się dokładnie przyjrzeć liniowcowi “Królowa Elżbieta”, który stał akurat w porcie. Takiego giganta jeszcze nie widziałem. Może i niektórym takie statki się podobają, ale ja raczej nie gustuję w wielkich liniowcach pozbawionych charakteru.

Autobus do Ulcinj zjawił się punktualnie. Spośród wszystkich pasażerów tylko my wysiadaliśmy w Herceg Novi, więc nasze bagaże były na samym początku (takie zawsze idą pierwsze do kontroli). Na granicy tym razem czekaliśmy znacznie dłużej niż ostatnio (jak zwykle znajdą się ofiary losu, co to schowają paszporty do bagażu głównego). Przejazd przez chorwacki i czarnogórski posterunek graniczny zajął nam około godziny.

W Herceg Novi już na dworcu czekała na nas miła pani z folderem reklamującym jej apartament. Zarówno odległość do przystanku, jak i do Starego Miasta, były zadawalające, no i cena do zaakceptowania (25 €), więc na poszukiwanie lokum nie zmarnowaliśmy zbyt wiele czasu.

Przed zwiedzaniem zawitaliśmy do niewielkiej budki z hamburgerami, gdzie zjedliśmy śniadanie i nieco odpoczęliśmy.

Pierwszym punktem programu był turecka twierdza Kani Kula - Krwawa Wieża (wstęp 1 €), która została zbudowana tuż nad Starym Miastem. Jej wnętrze zostało zaadaptowane na mały amfiteatr, w którym odbywają się koncerty i różne przedstawienia. Z jej murów rozciąga się piękny widok na miasto i na Adriatyk. Herceg Novi leży u wylotu Zatoki Kotorskiej - najpiękniejszej części wybrzeża Czarnogóry.

Po zwiedzeniu twierdzy poszliśmy do, moim zdaniem, najciekawszego zabytku miasta - Twierdzy Spaniola. Swoją nazwę zawdzięcza ona Hiszpanom, którzy zbudowali ją w XVI wieku. Budowla usytuowana jest na wzgórzu, w dzielnicy Cela. Kwadratowa konstrukcja z czterema basztami otacza pozostałości zabudowań. Jest ona zupełnie inna od wszystkich twierdz, które widziałem do tej pory. Całość jest mocno zapuszczona , ale za to dostępna bezpłatnie. W jednym z domów znaleźliśmy nietoperza, który był świadectwem, że turyści nie zaglądają tu zbyt często. Z murów widok zatoki był o wiele bardziej spektakularny niż z Kani Kuli.

Herceg Novi - Kościół na Starym Mieście (Czarnogóra)Herceg Novi - Monastyr Savina (Czarnogóra)

Spacerek do Spanioli dał się nieco we znaki rodzince, która znowu zaczęła przynudzać coś o plaży. W drodze na Stare Miasto przy Kani Kuli odskoczyłem na chwilę do cerkwi Zbawiciela z XVIII wieku, znajdującej się w dzielnicy Topla. Niestety świątynia była zamknięta, więc musiałem wrócić tu wieczorem.

Po dotarciu na Stare Miasto nieopodal wieży zegarowej postanowiliśmy zrobić sobie chwilę przerwy i zjeść obiad. Do obiadu zamówiliśmy miejscowe piwo Nikšićko.

Na starówce największą atrakcję stanowią dwa zabytkowe kościoły. Pierwszym jest piękna cerkiew św. Michała Archanioła z lat 1900-1910, wzniesiona w stylu serbsko-bizantyjskim. Znajduje się ona na placu Trg Herceg Stefana. Drugim jest katolicki kościół św. Hieronima, powstały w 1856 roku w miejscu zniszczonego meczetu.

Stare Miasto od południa zamyka kolejna turecka twierdza - Forte Mare - leżąca nad samym morzem. Obiekt był zamknięty, więc poszliśmy w kierunku portu poszukać jakiejś plaży. Po chwili znaleźliśmy nieco żwirku obmywanego przez fale – nic nadzwyczajnego, ale dla Eli i Łukiego był to główny punkt dzisiejszego dnia. Tam też się rozdzieliliśmy.

Podczas gdy rodzinka się plażowała, ja ruszyłem wprost do monastyru Savina. Po dotarciu na miejsce akurat trafiłem na końcówkę prawosławnego nabożeństwa. Sam monastyr wart był spaceru.

Jego początki sięgają XI wieku, a składają się na niego dwie cerkwie: Nowa Cerkiew w stylu barokowo-bizantyjskim z lat 1777-1779, z bogatym ikonostasem i biblioteką, oraz niewielka (10 na 6 metrów) Stara Cerkiew, która w obecnym kształcie pochodzi z XVII wieku. Całość znajduje się w cichym, pełnym zieleni miejscu, z dala od gwaru nadmorskiego bulwaru i Starego Miasta.

W drogę powrotną udałem się nadmorską promenadą obserwując z wolna zachodzące słońce. Po dotarciu na Stare Miasto odbiłem w kierunku cerkwi Zbawiciela, która po południowej sjeście była już dostępna dla zwiedzających.

Herceg Novi - Spanjola (Czarnogóra)Herceg Novi - Widok na turecką twierdzę (Czarnogóra)

Gdy dotarłem na plażę Ela już się zdążyła ewakuować. O mały włos, a byśmy się rozminęli. Na wieczór postanowiliśmy kupić sobie miejscowe wino i trochę owoców. Już w pokoju okazało się, że w apartamencie nie ma korkociągu. Nie mieli go też wynajmujący pokój nad nami Serbowie. Nieco sfrustrowany już zacząłem szykować się do szukania sklepu z tym urządzeniem, gdy żona odkryła, że wino zamykane jest na zwykły kapsel. To nam nieco poprawiło humor i jednocześnie było lekcją na przyszłość – następnym razem korkociąg musi znaleźć się na wyposażeniu.

Dzień 6: Herceg Novi – Perast – Kotor

Następnego dnia rano udaliśmy się w podróż wokół Zatoki Kotorskiej do miasta, od którego wzięła ona nazwę. Po drodze jednak postanowiliśmy zatrzymać się na dwie godzinki w Peraście, który tak się nam spodobał podczas jazdy z Ulcinj do Dubrownika. Perast znajduje się mniej więcej w połowie drogi do Kotoru. Jest to malutkie zabytkowe miasteczko przytulone do zbocza fiordu. Zamieszkuje je około 300 mieszkańców. W jego pobliżu, w zatoce, znajdują się dwie charakterystyczne wysepki: Wyspa św. Jerzego (nazywana przez niektórych Wyspą Umarłych ze względu na rosnące na niej cyprysy, przypominające te z obrazu Arnolda Böcklina) i Wyspa Matki Boskiej na Skale (Gospa od Škrpjela - jedyna sztucznie utworzona wyspa na Adriatyku, z barokowym kościołem).W samym mieście znajdują się liczne zabytki z czasów Republiki Weneckiej, do której należało w latach: 1420-1797.

Perast (Czarnogóra)Perast - widok na przesmyk i wyspy (Czarnogóra)Perast (Czarnogóra)Perast (Czarnogóra)

Tuż obok głównego placu w hotelowej restauracji znajdującej się przy niewielkiej promenadzie, zamówiliśmy sobie śniadanie. Po zwiedzeniu lądowej części miasta udaliśmy się na miejsce, gdzie zatrzymują się autobusy. Tam spotkaliśmy niewielką grupę turystów z Polski, którzy stali tuż obok przystanku i wsłuchiwali się w opowieść przewodnika dość ciekawie opowiadającego o historii Perastu i okolicy. Tak więc w oczekiwaniu na autobus przypadkowo wzbogaciliśmy naszą wiedzę o regionie.

Po dotarciu do Kotoru pierwszym zadaniem było znalezienie noclegu. Do tej pory wszystko szło bezproblemowo i szybko, więc nie spodziewaliśmy się żadnych trudności. Dodatkowo ustaliliśmy sobie limit 25 € za nocleg. Najpierw poszliśmy na Stare Miasto, gdzie od razu trafiła się nam oferta za 30 €, ale jąodrzuciliśmy. Po półtorej godzinie szukania lepszej okazji na Starym Mieście i okolicznych dzielnicach, po wizycie na dworcu w nadziei, że naganiacze będą mieli jakąś okazję, wróciliśmy do pierwotnej lokalizacji. W międzyczasie dowiedziałem się, że tutejsze psy nie są moimi przyjaciółmi, zdążyłem zgubić czekającą na mnie w bocznej uliczce rodzinkę i dowiedziałem się, że w Kotorze wynajmowanie pokoi nie jest zbyt modne.

Podczas tego kluczenia zlokalizowałem wszystkie interesujące mnie zabytki. Tak więc po chwili odpoczynku w klimatyzowanym pokoju ruszyliśmy zwiedzać starówkę wpisaną na listę UNESCO. Nie będę się tu rozpisywał na temat naszego kluczenia w wąskich uliczkach Kotoru, wymienię tylko miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć.

Do miasta można wejść przez jedną z trzech bram. Najokazalszą jest Brama Morska, usytuowana przy porcie. Z lewej strony znajduje się Brama Północna, do której dochodzi się przez niewielki most. Ostatnią jest Brama Południowa, położona najbliżej dworca autobusowego. Z racji naszej lokalizacji z tej właśnie bramy korzystaliśmy najczęściej.

Najokazalszym zabytkiem miasta jest katedra świętego Tryfona. Pierwotna świątynia powstała w XII wieku w stylu romańskim, jednak później była wielokrotnie przebudowywana. Posiada ona dwie renesansowe wieże z XVII wieku i bogaty skarbiec, w którym znajduje się m.in. krzyż, którym legat papieski - ojciec Marco d'Aviano - błogosławił wojska Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Obecnie w katedrze urządzono niewielkie muzeum.

Z innych kościołów na uwagę zasługują cerkiew św. Mikołaja, cerkiew św. Łukasza z XII wieku, kościół św. Michała oraz kościół św. Klary. Warto również zwrócić uwagę na wieżę zegarową zaraz za Brama Morską, Pałac Bizantyjski, Pałac Drago i Pałac Beskuca. Co prawda nie są one tak wystawne jak te w Dubrowniku, ale tworzą klimat tego miejsca. Oczywiście poza wymienionymi wyżej zabytkami na Starym Mieście jest jeszcze więcej ciekawych budowli i miejsc, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Kotor widok z drogi do twierdzy (Czarnogóra)Kotor - Katedra św. Tryfona (Czarnogóra)Kotor - Wenecki Lew (Czarnogóra)Kotor - widok na stare miasto (Czarnogóra)

Oprócz zabytków w uliczkach starówki rozlokowały się również niezliczone restauracje i sklepy. Jeden z lokali znajduje się w narożnej baszcie, z której jest całkiem ładny widok na port.

Stare Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami miejskimi, które łączą się z twierdzą św. Jana na Samotnym Wzgórzu o wysokości 260 m n.p.m. Długość murów wynosi 4,5 km, wysokość – 20 m, a szerokość – 15 m. Ta właśnie twierdza i znajdująca się po drodze cerkiew Matki Boskiej od Zdrowia była naszym kolejnym celem. Jak się szybko okazało był to jednak tylko mój cel, ponieważ rodzinka preferowała popołudniową sjestę w pokoju.

Na mury miejskie można dojść z trzech różnych miejsc (tyle zauważyłem) Starego Miasta. Wstęp kosztuje 3 €. Po chwili wspinaczki dochodzi się do pięknej cerkwi, gdzie można spotkać mały straganik z napojami i słodyczami. Cerkiew akurat była zamknięta, ale przez okno można zajrzeć do środka. Spod świątyni roztacza się piękny widok na miasto i Zatokę Kotorską. Jednak prawdziwa panorama okolicy rozciąga się z ruin twierdzy, która góruje nad całym najbliższym terenem. Spacer w upalny dzień wymaga nieco kondycji i przynajmniej minimalnego zapasu wody, ale naprawdę warto.

Po powrocie wraz z resztą rodzinki poszedłem na poszukiwanie jakiejś plaży. Co prawda Kotor to nie kurort, ale jakieś plaże posiada. Nieważne, że są one tuż obok portu, a woda pachnie ropą - dla Eli i Łukiego żadna plaża straszną nie jest. Ja jednak postanowiłem zasiąść na murku i kontemplować zachód słońca.

W drodze powrotnej do pokoju poszliśmy na rogaliki w czekoladzie i zakupy do pobliskiego supermarketu. Niestety nasza miejscówka nie miała tarasu, przez co nasz wieczorny rytuał został nieco naruszony, ale siedząc przy oknie wychodzącym na jedną z bocznych uliczek starówki też można się nieco zrelaksować.

Dzień 7: Kotor – Budva

Następnego poranka udaliśmy się w niezbyt odległą podróż do Budvy. Nie dotarliśmy tam jednak bezpośrednio. Najpierw pojechaliśmy do Tivatu zabrać stamtąd pasażerów zepsutego autobusu. Przy okazji mogłem zobaczyć znajdujące się tam lotnisko.

Na dworcu w Budvie już czekała na nas ekipa z folderami. Tym razem udało się nam stargować do 25 € za nocleg. Nasza miejscówka znajdowała się na wzgórzu, z którego rozciągał się piękny widok na miasto i morze. Właścicielem naszego schronienia był Serb, który ucieszył się, że może sobie z nami porozmawiać. Język, którym posługują się Serbowie, w pewnym stopniu jest zbliżony do polskiego. Po konwersacji doszedłem do wniosku, że niestety na Bałkanach jeszcze długo nie będzie spokoju. Nasz gospodarz gdyby tylko mógł to wziąłby karabin i ruszył odbijać Kosowo z rąk Albańczyków.

Po szybkim prysznicu ruszyliśmy na Stare Miasto, które w Budvie może i nie jest imponujące, ale na pewno klimatyczne. Otoczone jest murami, przy których rozłożyły się restauracje. Przy wejściu można też zobaczyć wielki dzwon służący turystom do sesji fotograficznych. Tuż obok znajduje się port, w którym stały najróżniejsze jachty.

Zabytki ulokowane są w południowej części starówki. Obiektami godnymi zainteresowania są: katedra św. Jana - największy kościół w mieście, cerkiew Trójcy Świętej, cerkiew św. Sawy i kościół św. Marii in Punta. Wszystkie wyżej wymienione obiekty znajdują się obok siebie. Następnym obowiązkowym punktem zwiedzania jest Cytadela. Jej początki sięgają V w. p.n.e. Była ona jednak wielokrotnie niszczona w licznych wojnach i odbudowywana na cześć i chwałę kolejnych władców tych ziem. Wewnątrz w niewielkim muzeum można podziwiać modele statków z różnych epok. Z murów rozciąga się piękny widok na Stare Miasto i wyspę św. Nikola.

Jednak to nie zabytki są największą atrakcją miasta. Są nią piękne plaże, których w okolicy nie brakuje. Budva bowiem jest najmodniejszym kurortem Czarnogóry.

Uważana jest za letnią stolicę Czarnogóry. Sprzyja temu między innymi jej centralne położenie. Blisko stąd do stolicy kraju – Podgoricy - położonej nieopodal granicy z Chorwacją Herceg Novi i leżącego na południu Ulcinja. Przez Budvę kursuje sporo autobusów. Są one w Czarnogórze niezwykle pomocne i stanowią główny środek transportu. Dość powiedzieć, że przejażdżka z Ulcinja do Herceg Novi, czyli pokonanie niemalże całego pasa wybrzeża należącego do Czarnogóry, zajmuje zaledwie trzy i pół godziny.

Po zwiedzeniu starówki poszliśmy na obiad do wspomnianej już restauracji przy wielkim dzwonie. Zamówiliśmy sobie pizzę i miejscowe piwo (wyporność wzrasta). Tym razem zaryzykowałem i poprosiłem o owoce morza jako dodatki. Nigdy tego nie jadłem, widok jakoś mnie zniechęcał. Okazało się jednak, że morskie żyjątka są naprawdę świetne.

Budva - Model statku w muzeum w Cytadeli (Czarnogóra)Budva - Stare Miasto (Czarnogóra)

Po obiadku poszliśmy na jeden z miejskich przystanków i za 1,5 € pojechaliśmy do oddalonej o kilka kilometrów wysepki św. Stefan (właściwie półwyspu) zamienionej na super luksusowy i równie drogi kompleks hotelowy. Wyspa owa jest prezentowana na niemal każdej prezentacji turystycznej Czarnogóry. Najlepszy widok jest w miejscu, gdzie zatrzymują się autobusy przyjeżdżające z Budvy. Wstęp do kompleksu jest możliwy tylko dla gości hotelowych. O ceny pokoju nie pytałem.

Św. StefanWokół św. Stefana znajdują się dwie plaże. Ta od strony Budvy jest płatna i prawie pusta, ta z lewej strony bezpłatna i dość zatłoczona. Plaża jest żwirowa, a dno dosyć stromo opada w głąb morza. Podczas plażowania na chwilę zaszło słońce, dając nam trochę przyjemnej ochłody. Plaża św. Stefan była jedną z nielicznych, na której zostałem tracić czas wraz z resztą rodzinki.

I to tyle jeśli chodzi o atrakcje Budvy. Do wieczora leniuchowaliśmy nad morzem. Po powrocie do hotelu (jechaliśmy z półtorej godziny - straszny korek) naszym zwyczajem relaksowaliśmy się na tarasie, rozmyślając o jutrzejszym powrocie do Albanii.

Dariusz Maryan
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.