Państwo, polityka, społeczeństwo...

Dlaczego trzeba interesować się polityką

Wolność. Po co wam wolność? Macie przecież telewizję Wolność. Po co wam wolność? Macie przecież Interwizję, Eurowizję Wolność. Po co wam wolność? Macie przecież tyle pieniędzy Wolność. Po co wam wolność? I będziecie ich mieć coraz więcej Maszerujmy ramię w ramię Ku słońcu świata nowego Budujemy nowy most Imienia przewodniczącego Maszerujmy ramię w ramię Ku słońcu świata nowego Zbudujemy nowy most Imienia przewodniczącego Wolność. Po co wam wolność? Macie przecież do pracy autobusy Wolność. Po co wam wolność? I bezpłatny przydział spirytusu Wolność. Po co wam wolność? Macie komu oddawać cześć Wolność. Po co wam wolność? Dostaliście też Mundial '86Kazik Staszewski

Wstęp

Całkiem niedawno w rozmowie z moją redakcyjną koleżanką powiedziałem, że chciałbym w Libertasie widzieć więcej artykułów na temat Polityki. Na to ona zareagowała zdziwieniem, że jak to, Ludzie Wolni i polityka? To z kolei bardzo zdziwiło mnie, no bo przecież Ludzie Wolni (w domyśle kochający wolność, a nie tylko akcydentalnie z niej korzystający) powinni dbać o to, by im tej Wolności nie zabrano! I jak tu nie interesować się polityką, skoro władza rękami polityków właśnie systematycznie nam tę wolność odbiera pod socjalistycznym pretekstem: "to dla Waszego dobra". Dlatego nawet jeśli dotąd polityka wcale Cię nie obchodziła, to najwyższy czas się nią zainteresować, zwłaszcza dziś, gdy na horyzoncie coraz bardziej widoczna jest Orwellowska wizja roku 1984.

Polityka, polityka i politycy

Mam nadzieję, że jest to pierwszy z całej serii artykułów, w związku z tym zanim zaczniemy wypada zdefiniować podstawowe pojęcie, żeby nie prowokować bezprzedmiotowych dyskusji. Sięgnijmy więc do korzeni. Słowo polityka pochodzi oczywiście z greki, kto nie spał na lekcjach historii na pewno zaraz skojarzy to słowo z greckim polis - miastem-państwem, i będzie to skojarzenie słuszne. Dla Arystotelesa Polityka (Πολιτικά) to tyle co sprawy publiczne. To filozoficzny namysł nad tym, jak państwo powinno być urządzone. To poszukiwanie właściwego ustroju i właściwego porządku społecznego.

Dziś, niestety mało kto pamięta o etymologii tego słowa, dziś polityka to walka o władzę i jej utrzymanie, dziś polityka to manipulacja, przymus, kompromisy, to technika osiągania celów, czyli coś, czym Platon i Arystoteles się nie interesowali i co zostawiali innym jako mniej zaszczytne zajęcie. I o ile Polityką (przez duże "P") zajmują się myśliciele, tak polityką zajmują się politycy. Oczywiście politykom nie należy pod żadnym pozorem ufać! I żeby nie było wątpliwości - WSZYSTKIM POLITYKOM! Tak, zwłaszcza tym, którzy twierdzą, że reprezentują Twoje poglądy!

Wszystkich, którzy zaczynają odczuwać niepokój pragnę uspokoić, proszę się nie martwić, nie mam zamiaru Was zachęcać do uprawiania polityki zawodowo, tak samo jak nie zachęcam do grzebania w ekskrementach. Jednakże z racji ustroju w którym przyszło nam żyć interesować się nią musimy. Gdybyśmy mieli szczęście mieszkać w jakimś królestwie, moglibyśmy śmiało Politykę i politykę mięć głęboko gdzieś. Przy odrobinie szczęścia rządziłby nami jakiś mądry król, a my moglibyśmy cały swój wolny czas poświęcać rodzinie, przyjaciołom i rozrywce. Niestety, mamy demokrację (podobno najlepszy ustrój) więc polityką interesować się musimy! Prawdopodobnie i tak rządzić będzie najgłupszy możliwy polityk, bo jak wiadomo, w demokracji rządzi większość, a większość jest głupia i jeśli wybierze kogoś mądrego, to tylko przez przypadek! Ale interesować i tak się trzeba, co wynika z prostego rachunku: w demokracji dwóch ćwierćinteligentów ma dwa razy większą siłę głosu niż Ty! A przy założeniu, że oni do wyborów pójdą, a Ty nie, to ich siła głosu w stosunku do Twojego rośnie do nieskończoności! No a przecież nie zostawimy takim ludziom decyzji o tym jak ma wyglądać np. służba zdrowia, prawda?

W czerwcu będziemy wybierać parlament europejski, w przyszłym roku prezydenta, za dwa lata parlament krajowy. Skoro czeka nas tyle wyborów, to wypadałoby mieć jakieś zdanie, czyli z konieczności musimy świat polityki obserwować. Aby to jednak czynić ze zrozumieniem i głosować świadomie, należy poprzedzić to pewnym namysłem filozoficznym, zbudować na swój własny użytek spójną wizję państwa, czyli po prostu zająć się Polityką. Dla naszego własnego dobra! Bo czy się to komuś podoba, czy nie, Polityka i polityka mają bardzo duży wpływ na nasze życie! Warto więc obserwować ze zrozumieniem co się dzieje, choćby po to, by nie być jak te barany prowadzone na rzeź1! Żeby nie obudzić się którejś niedzieli i nie stwierdzić, że znów zamiast teleranka jest jakiś generał, który dla naszego dobra wyprowadził na ulice wojsko.

Patriot Act, banany i dzieci

W roku 1933 całkiem demokratycznie (tfu!) doszedł do władzy niejaki Adolf Hitler. Miesiąc później (zbieg okoliczności?), w nocy z 27 na 28 lutego spłonął Reichstag, a już następnego dnia, 28 lutego uchwalono ustawę O ochronie narodu i państwa, która praktycznie zawieszała prawa obywatelskie i konstytucję Republiki Weimarskiej. Tak się zaczynały rządy człowieka, który kto wie, czy nie zapanowałby nad całym światem, gdyby zmuszony przez Stalina za wcześnie nie otworzył drugiego frontu na wschodzie.

Bardzo ciekawy sposób na ograniczanie praw obywatelskich mogliśmy obserwować niedawno w Stanach Zjednoczonych, gdzie po wysadzeniu osiem lat temu WTC, w błyskawicznym tempie, bo już 26 października przegłosowano sprzeczną z konstytucją ustawę znaną pod jakże piękną nazwą USA Patriot Act. Przy okazji zwróćcie koniecznie uwagę na sposób tworzenia nazw, nie przypomina Wam to czasem praktyk Ministerstwa Prawdy z roku 1984? Patriota ma zdecydowanie pozytywny wydźwięk, zwłaszcza w Stanach, jak więc można krytykować ustawę która z nazwy jest patriotyczna? Nawet jeśli jest sprzeczna z konstytucją! Zezwala ona FBI na wgląd w dane obywateli, a także na podsłuchiwanie rozmów telefonicznych i kontrolowanie maili bez nakazu sądowego! I to wszystko w (podobno) najbardziej dojrzałej demokracji na świecie.

Nie lepiej jest po drugiej stronie wielkiej wody, gdzie trwa właśnie budowa superpaństwa. Swoją drogą nie wiem, jak z EWG, organizacji opartej na wolności (swobodny przepływ towarów, usług, osób, i kapitału) mógł powstać ten biurokratyczny i socjalistyczny moloch - Wspólnota Europejska. Uregulowania, które szerokim strumieniem spływają do nas z Brukseli, przechodzą wszelkie pojęcie. Szczytowym osiągnięciem europejskich urzędników było wypracowanie norm dla bananów. Wszystkich, którym wydaje się to nieprawdopodobne (sam kiedy pierwszy raz o tym usłyszałem myślałem, że to żart) odsyłam do oficjalnego kilkustronicowego dokumentu z którego możemy się dowiedzieć między innymi, że:

Wzorzec owocu przy pomiarze długości i stopnia: - owoc środkowy w zewnętrznym rzędzie rączki, - owoc znajdujący się w sąsiedztwie przekroju dzielącego rączkę, w rzędzie zewnętrznym kiści. Minimalna dopuszczalna długość wynosi 14 cm, a minimalny dopuszczalny stopień wynosi 27 mm.2

Parafrazując dr Sztrosmajera: Gdyby głupota miała skrzydła, to Wspólnota Europejska latałaby jak gołębica. Pomijając już kwestię tego, że taki zapis pewnym państwom Wspólnoty po prostu się opłaca, a konsumentom - czyli nam - oczywiście nie, to jest to przede wszystkim wizytówka pewnej mentalności, której każdy człowiek wolny powinien się na każdym kroku przeciwstawiać! Jakim prawem jakiś urzędas w Brukseli zabrania mi jedzenia krótkich bananów, za małych jabłek, czy krzywych ogórków!? A nie, przepraszam, niedawno (zmiany mają wejść w życie od 1 lipca 2009 r.) WE zliberalizowała (sic!) swoje stanowisko w sprawie ogórków, fasoli, brukselki, marchewki, kalafiora, cukinii, cebuli... mniej szczęścia mają jabłka, cytrusy, kiwi, sałata, brzoskwinie, nektarynki, gruszki, truskawki, słodka papryka, winogrona stołowe i pomidory - te na upragnioną wolność muszą jeszcze poczekać.

Nie ma się jednak co zbyt wcześnie cieszyć, urzędnicy muszą coś przecież robić, a nie tylko owoce i warzywa mogą czuć się zagrożone. Wśród innych wynalazków urzędników można wymienić dyrektywę dotyczącą korzystania z drabiny, nad którą ciężkie prace trwały ponad rok! Na szczęście wysiłek się opłacił. Ustalono, że drabiny są na tyle niebezpieczne, że wymagane jest odpowiednie specjalistyczne przeszkolenie pracowników, ustalono też, że drabiny mogą być wykorzystywane jako stanowiska robocze dla pracy na wysokości tylko w warunkach, w których (...) wykorzystanie innego, bardziej bezpiecznego sprzętu roboczego nie jest uzasadnione, a także, że drabiny muszą być tak ustawione, aby zapewnić ich stabilność w trakcie używania, (...) muszą opierać się na stabilnym, mocnym, posiadającym odpowiednie wymiary, nieruchomym podłożu, tak, aby szczeble pozostawały w pozycji poziomej.3 Na szczęście aby korzystać z drabiny w domu nie trzeba mieć (jeszcze?) żadnych uprawnień (wystarczy zdrowy rozsądek).

Na koniec jeszcze jeden wynalazek europejskich urzędników. Otóż na całym świecie marchewka to warzywo... trochę inaczej jest w krajach Wspólnoty Europejskiej, która stara się objąć swoimi dyrektywami wszystko, co tylko się da... i tak w rozpędzie ustaliła, że dżem4 jest mieszaniną cukrów, miąższu i/lub purée z jednego lub kilku rodzajów owoców i wody, doprowadzoną do odpowiednio żelowej konsystencji. Niby nic dziwnego, problem jednak w tym, że w Portugalii dżem produkuje się również z marchewki - ot, taka mała ekstrawagancja. Nagle okazało się że regionalny przysmak może być zagrożony, bo przecież dyrektywa rzecz święta! Na szczęście urzędnicy stanęli na wysokości zadania i uratowali ją w iście salomonowy sposób. Na potrzeby dyrektywy dokonano szybkiej redefinicji: do celów niniejszej dyrektywy, za owoce uważa się pomidory, jadalne części łodyg rabarbaru, marchew, słodkie ziemniaki, ogórki, dynie, melony i arbuzy.5

I tak marchewka stała się owocem i nawet nie trzeba było zmieniać definicji dżemu!

Te przykłady dziś jeszcze wywołują na naszej twarzy uśmiech. Trochę mniej śmieszą nas informacje o tzw. pakiecie telekomunikacyjnym o którym od jakiegoś czasu głośno w Internecie, a który ma być głosowany już 5 maja. Znajdują się w nim bardzo kontrowersyjne zapisy, które mogą być początkiem końca Wolnego Internetu! Oczywiście wszystko pod hasłami poprawiania pozycji użytkowników na rynku usług elektronicznych. Aby temu zapobiec powstały inicjatywy takie jak: Blakout Europe, czy Stop cenzurze. Jak to się skończy pewnie niedługo się dowiemy.

A w Polsce paradoksalnie najwięcej wolności w ostatnim czasie zaznaliśmy w przeddzień upadku komunizmu. Kiedy niby była cenzura, ale w praktyce już nie miała nic do powiedzenia, kiedy jeszcze żyliśmy w PRLu, ale już obowiązywała reforma Wilczka wprowadzona ustawą z 23 grudnia 1988 roku, której art. 1. mówił: Podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach z zachowaniem warunków określonych przepisami prawa. Ale nie będę pisał o wolności gospodarczej (która moim zdaniem ma ogromne znaczenie), ale o wolności rodzicielskiej. Jestem szczęśliwym ojcem dwójki dzieci, w związku z tym ostatnio bardziej denerwuje mnie, że państwu nie wystarcza już kontrola nad moimi pieniędzmi, teraz jeszcze chce przejąć moje dzieci!

Już teraz rodzice praktycznie nie mają wpływu na to, czego uczy się ich dzieci w przymusowych szkołach. Fakt, większości rodziców to nie interesuje... ale co jeśli mnie interesuje i jeśli np. uważam, że moje dziecko powinno uczyć się czegoś innego? Co jeśli szkoła uczy, że Boga nie ma, a ja uważam że jest, albo na odwrót? Co jeśli biurokratyczna i socjalistyczna Unia Europejska mi się nie podoba, a dziecko już w przedszkolu wie jak wygląda flaga UE, a nie wie jak wygląda flaga Polski!

Właśnie dyskutowana jest nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (przyjęta przez podobno liberalny rząd!), która praktycznie daje pracownikowi socjalnemu prawo odebrania dziecka właściwie każdemu rodzicowi! Zgodnie z tym samym projektem klaps wymierzony dziecku przez rodzica będzie traktowany przez państwo jako przemoc, co oznacza, że skarcenie dziecka nawet jednym klapsem będzie podlegało karze (na razie nie wiadomo jakiej). Karana będzie także „przemoc ekonomiczna rodzica wobec dziecka”, czyli – jak tłumaczy „Przekrojowi” z pełną powagą Bożena Diaby, rzeczniczka Ministerstwa Pracy – na przykład taka sytuacja, gdy odbierzemy dziecku łakocie podarowane mu przez babcię.6

Zgodnie z tym projektem pracownik socjalny może mi w imieniu państwa odebrać dziecko bez wyroku sądu! Moje dziecko, które ja spłodziłem, a żona urodziła! Dziecko które przez kilka lat karmiliśmy, ubieraliśmy, przewijaliśmy i wychowywaliśmy, państwo rękami urzędnika będzie mi mogło odebrać!

To samo państwo chce, żeby moje (czy jeszcze moje?) dziecko chodziło (albo nie) w mundurkach, albo żeby poszło do szkoły rok wcześniej! Dlaczego znowu decyduje o tym państwo, a nie rodzice? I czy za kilka lat ktoś nie wpadnie na pomysł, by dzieci obowiązkowo szły do przedszkola? A może odbierać rodzicom dzieci zaraz po urodzeniu, jako dobro państwowe, tak by wyrównać szanse... Podoba Wam się taka wizja? Jeśli wydaje się to Wam nierealne, to macie bardzo słabą wyobraźnię. Historia pokazuje, że bardziej szalone wizje były już realizowane w praktyce.

XXI wiek

Kolejnym zagrożeniem naszej wolności może być w niedalekiej przyszłości technologia. Już dzisiejsza rzeczywistość pokazuje coraz większe możliwości techniczne kontroli nad obywatelem. Podglądają nas satelity, systemy monitoringu, ogromną ilość rozmów prowadzimy przez różnego rodzaju urządzenia elektroniczne które w prosty sposób można podsłuchać, a do tego coraz więcej informacji o nas jest zbieranych w różnych bazach danych... Krótko mówiąc są coraz większe możliwości techniczne kontrolowania społeczeństwa, tylko czekać, aż ktoś zechce to wykorzystać na większą skalę (dla naszego dobra oczywiście)!

I znowu ktoś powie, co to ma wspólnego z polityką? Dużo! Politycy (przynajmniej teoretycznie) sprawują nadzór nad służbami specjalnymi i wojskiem, które mają dostęp do pewnie jeszcze bardziej wyrafinowanych technologii a i bez nich mogą być dla obywateli bardzo szkodliwe, wystarczy zajrzeć do naszych wschodnich sąsiadów by zobaczyć co może się przydarzyć niewygodnym osobom, takim jak Politkowska, Markiełow, czy Chodorkowski.

Krótko mówiąc im bardziej zaawansowana technologia, tym większa władza nad nami i tym większe znaczenie kto i na jakich zasadach tę władzę sprawuje! O ile w średniowiecznej Anglii Robin Hood mógł całkiem długo kryć się w Sherwood przed Szeryfem, o ile na dzikim zachodzie można było znaleźć jeszcze całkiem sporo wolności na terenach nieopanowanych przez państwo, tak dzisiaj można wytropić człowieka nawet na biegunie, a jedyną drogą ucieczki wydaje się być inna planeta. Jeśli kogoś nie stać na lot kosmiczny na Marsa i wybudowanie tam dla siebie domu, to powinien bardzo uważnie patrzyć politykom na ręce.

Wolność albo telewizja

Politycy roszczą sobie prawo do coraz większej ingerencji w życie obywateli. Coraz więcej uregulowań w sferze gospodarki sprawia, że trudno już dzisiaj mówić o wolnym rynku. Liczba absurdalnych przepisów, wymaganych koncesji, zezwoleń i innych ograniczeń rośnie z roku na rok. Politycy nie poprzestają jednak na ograniczaniu naszej wolności gospodarczej. Mają wpływ na nasze zdrowie poprzez kontrolę nad służbą zdrowia, na to co możemy, a czego nie możemy jeść, na to co możemy oglądać w telewizji, a nawet na wychowanie naszych dzieci! Przecież teraz to oni decydują, czego dzieci uczą się w szkołach, a nawet w jakim wieku mają (pod przymusem!) do szkoły trafić. Jest dla mnie niepojęte, dlaczego ten bardzo niepokojący trend, nazywany czasem przez rządzących "postępem", jest tolerowany przez obywateli. Z dnia na dzień obszar wolności kurczy się i przeraża mnie, że innych to nie przeraża! Zupełnie jak bym słyszał wołanie: Chleba i igrzysk! A Wolność? Po co nam wolność? Mamy przecież Telewizję! Jeżeli mamy pilota w jednej ręce i piwo w drugiej, to po co właściwie jest ta wolność?

Witold Wieszczek
  1. Bo tobie się zdaje, że pasterze owiec i krów mają na oku dobro owiec i krów i tuczą je, i chodzą koło nich mając na oku coś innego niż dobro swoich panów i własne, i tak samo ci, co rządzą w państwach, którzy naprawdę rządzą, myślisz, że jakoś inaczej się odnoszą do rządzonych niż jak do owiec i o czymś innym myślą nocą i dniem, jak nie o tym, skąd by wyciągnąć jak największą korzyść dla siebie. - Platon, Państwo, tłum. W. Witwicki, Kęty 1999, 343 B, s. 34.

  2. Rozporządzenie Komisji (WE) NR 2257/94 z dnia 16 września 1994 r. ustanawiające normy jakości bananów.

  3. Dyrektywa 2001/45/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 27 czerwca 2001 r. zmieniająca dyrektywę Rady 89/655/EWG dotyczącą minimalnych wymagań w zakresie bezpieczeństwa i higieny użytkowania sprzętu roboczego przez pracowników podczas pracy.

  4. Śląski zespół Dżem oczywiście nie spełnia wymogów dyrektywy i jako taki używa nazwy dżem nielegalnie:)!

  5. Dyrektywa Rady 2001/113/WE z dnia 20 grudnia 2001 r. odnosząca się do dżemów owocowych, galaretek i marmolady oraz słodzonego purée z kasztanów przeznaczonych do spożycia przez ludzi.

  6. Anna Szulc, Polityka przeciwrodzinna, Przekrój.

PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.