Breakout – drugi brzeg tęczy

BreakoutW historii polskiej sceny rockowej jeden zespół zajmuje miejsce szczególne. Jest to zespół, który tworzył swoją muzykę równolegle z prekursorami hard rocka i heavy metalu. Tym samym jest to zespół, który dziś można śmiało zaliczyć do WSPÓŁTWÓRCÓW gatunku. O ile jednak wielbiciele ciężkiego brzmienia lat 70. nie wyobrażają sobie świata bez Led Zeppelin, Deep Purple i Black Sabbath, o tyle żelazna kurtyna nie pozwoliła, by Breakout dołączył do grona światowych gwiazd. Jeśli ktoś uważa, że to zbyt śmiała koncepcja, to jestem gotów jej bronić.

Przyjrzyjmy się faktom. W roku 1970 umiera tragicznie Jimi Hendrix, Beatlesi definitywnie ogłaszają swój koniec, a The Rolling Stones tkwią w skostniałej konwencji, tracąc sukcesywnie fanów na rzecz nowego zjawiska, zwanego hard rockiem. Zjawisko to eksploduje już w 1969 roku w Wielkiej Brytanii pod postacią płyty Led Zeppelin (zwanej później Led Zeppelin 1, dla odróżnienia od trzech następnych). Do końca 1970 roku Wielka Brytania zrzuca na resztę świata jeszcze cztery bomby nuklearne: Led Zeppelin 2, Led Zeppelin 3, Deep Purple In Rock oraz Black Sabbath Paranoid. Rewolucja staje się faktem. Nurt rozprzestrzenia się błyskawicznie, pomimo prób hamowania jego popularności przez różnych ówczesnych "bojowników o moralność waszą i naszą". W latach 1970 i 1971 powstaje niepoliczona do dziś rzesza kapel, która uczestniczy we współtworzeniu nowej epoki. Zaczyna pracować gigantyczna światowa machina, dla której ktoś trafnie stworzył piękną nazwę: HEAVY METAL ROCK.

Tymczasem w pewnym biednym kraju, który przegrał wojnę (choć propaganda wmawiała ludziom co innego), istniał sobie od 1968 roku zespół Breakout, prowadzony przez gitarzystę i wokalistę Tadeusza Nalepę. W zespole tym występowała również pieśniarka Mira Kubasińska, ale to niekoniecznie jest najważniejsza informacja. Tadeusz Nalepa prowadził wcześniej formację Blackout, która weszła do historii raczej tylko jako preludium do zaistnienia Breakoutu, bo właściwie nic więcej istotnego na jej temat nie można napisać.

Tadeusz Nalepa był człowiekiem, który bardzo chciał iść z prądem, co w polskich realiach oznaczało akurat coś wręcz przeciwnego. W roku 1969 Breakout zaistniał debiutanckim albumem Na drugim brzegu tęczy. Co można o nim powiedzieć? Dwa największe szlagiery z tej płyty, śpiewane przez Mirę Kubasińską, to Poszłabym za tobą oraz Gdybyś kochał, hej. Pomińmy banalne tytuły, pomińmy głupawe teksty, przekopmy się przez nie do końca przez wszystkich uwielbiany talent wokalny Miry... Pod tymi warstwami ukrywa się ścieżka dźwiękowa, którą można śmiało zestawić z wczesnymi dokonaniami Deep Purple z okresu jeszcze "pregillanowego", czyli konkretnie np. ze szlagierem Hush. Jest to jeszcze big-beat, lecz słychać w nim już "wsteczne echo" nadchodzącej rewolucji hardrockowej. Gitary brzmią ciężko, riffowo, perkusja produkuje agresywne przejścia... Oczywiście utwory te dziś absolutnie się nie bronią i wywołują pobłażliwy uśmiech swoją naiwną konstrukcją, nie zapominajmy jednak, że były to początki.

W roku 1970, gdy świat znał już dwie pierwsze płyty Led Zeppelin, ukazuje się drugi krążek grupy Breakout - 70a. Słychać na nim przede wszystkim konsternację muzyków, którym najwyraźniej nie pozwolono dołączyć do nurtu hard rocka. Nie wolno zapominać, że władze PRL-u cenzurowały bezlitośnie wszystko, co składałoby hołd kulturze Zachodu. Płyta, która muzycznie jest dojrzalsza od swej poprzedniczki, jest jednocześnie bezbarwna i bez większego polotu. Na uwagę zasługują jednak dwa utwory, które, choć niezbyt przebojowe, to jednak informowały polskiego słuchacza o tym, co dzieje się na światowym rynku muzycznym. Nagranie Nie znasz jeszcze życia to ewidentny ukłon Tadeusza Nalepy w stronę pierwszego etapu twórczości Jethro Tull, a grający gościnnie na flecie Włodzimierz Nahorny rozwiewa w tej kwestii wszelkie wątpliwości. Natomiast Piękno to już po prostu hołd złożony Led Zeppelin i słychać tu zarówno You shook me, jak i Dazed and confused, choć w dużo uboższej formie.

Świat szedł naprzód. Nalepa stawał na uszach, by nie zostawać z tyłu. Z początkiem 1971 roku wymienił niemal całkowicie skład, zatrudniając Dariusza Kozakiewicza na gitarze solowej. Batalia o zaszczepienie nurtu hard rocka na polskim gruncie została przygotowana z rozmysłem. Nalepa postanowił nagrać w jednym roku dwie płyty. Jedną ostrą i ciężką bez Miry Kubasińskiej, a drugą - skierowaną do bardziej konserwatywnego odbiorcy - z Mirą. Chyba tylko ta druga płyta sprawiła, że zespół w ogóle przetrwał zajadły atak cenzury, gdyż na pierwszej z płyt nie pozostawiono suchej nitki. Album Blues okazał się bowiem kamieniem milowym polskiej muzyki rockowej i stanął kością w gardle cenzurze. Utwór Oni zaraz przyjdą tu mógłby śmiało konkurować z czołowymi szlagierami scen brytyjskich, takimi jak Smoke on the water, Paranoid czy Whole lotta love. Swoistą próbą wytrzymałości krytyków PRL-u stał się utwór Dzisiejszej nocy z przesterowaną linią basu, na modłę Black Sabbath. W efekcie album zszedł niemal do podziemia, nie będąc prawie wcale promowany, w przeciwieństwie do płyty Mira. Uznano bowiem, że niesie w sobie zbyt duży ładunek "zachodniego zła".

Dalsza kariera Breakoutu miała swoje wzloty i - powiedzmy - mniejsze wzloty. Tadeusz Nalepa zdołał jeszcze wykrzesać z siebie w późniejszych latach kilka utworów co najmniej na miarę tych z Bluesa. W pochodzie codzienności, Oślepił mnie deszcz - to przykłady nagrań stojących na najwyższym poziomie, nieodbiegających od dokonań gigantów rocka. Żyliśmy jednakże za żelazną kurtyną. W praktyce oznaczało to, że szanse na promocję twórczości Breakoutu na Zachodzie były równe zeru. Zespół nigdy nie zdołał przejść na „drugi brzeg tęczy”.

Mogę przekonywać wszystkich o tym, że lubię Breakout. Mogę to robić długo i podawać jeszcze dużo powodów. Na pewno jednak nie muszę przekonywać nikogo o faktach. A fakty są takie: Breakout był pierwszym polskim zespołem hardrockowym, a płyta Blues stworzyła podwaliny pod nasze rodzime ciężkie brzmienie. Breakout powstał we właściwym czasie, lecz niestety w niewłaściwym miejscu. Gdyby zaistniał na Wyspach, to utwór They'll come here soon zaliczany byłby do ścisłego kanonu muzyki rockowej.

Walter Bez Mienia
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.