Państwo, polityka, społeczeństwo...

Blogerskie trzy po trzy

Książki OliJak zaczynasz dzień? Wyskakujesz dziarsko z pościeli, bacząc, by wstać odpowiednią nogą, parę ćwiczeń, prysznic i energicznym krokiem udajesz się do pracy…

…A może szurając kapciami, człapiesz do kuchni, biorąc azymut na ekspres do kawy i czekasz, aż aromatyczny płyn zaczyna krążyć w Twoim organizmie. Po trzeciej filiżance – z trudem, ale jednak – poznajesz twarz w lustrze i przypominasz sobie najważniejsze fakty z własnego życia…

To nic… Niezależnie od tego, czy zaczynasz dzień po „bożemu”, zdrowym śniadaniem, joggingiem, czy psiocząc, na czym świat stoi – jeżeli pierwszą świadomą czynnością jest sprawdzenie, czy otrzymałeś „komentarz” – to znaczy, że jesteś blogerem.

Kiedy zaczęło się wielkie „blogowanie” i czy dziś można bez tego zjawiska się obejść? Świat bloguje na całego, prezentuje radosną twórczość, dzieląc się zdjęciami, wydarzeniami, stosikami lektur, zainteresowaniami, a nawet wrażeniami, których dostarczają kolory tipsów. Wszyscy blogują, aż miło…

Słowo „blog” odmieniamy przez wszystkie przypadki. Dziś brzmi swojsko, niemal jak coca-cola – ale czy wiemy, skąd się wzięło? Ki diabeł ów blog? Małe, zgrabne słówko, które zrobiło zawrotną karierę, oznacza ni mniej, ni więcej – narzędzie, które stało się dla wielu amatorów, jak i najprawdziwszych zawodowców – instrumentem pracy oraz miejscem w cyberprzestrzeni, gdzie można znaleźć zrozumienie, inspirację, po prostu swój „kawałek podłogi”.

Zjawisko zostało w roku 1997 określone pierwotnie słowem weblog (zlepek słów „web” – sieć i „log” – dziennik pokładowy). Jego autorem jest John Barger, pracownik instytutu Northwestern University, znawca literatury (zwłaszcza Jamesa Joyce’a), a także badacz sztucznej inteligencji. Od tej pory dziennik sieciowy to weblog.

Weblog, weblog… Wszystko ładnie, tylko co z tym niewygodnym słówkiem począć? Jak przejść z nim do porządku dziennego? Jak je oswoić?

Dwa lata później błyskotliwy redaktor jednego z pierwszych „interaktywnych dzienników” bawiąc się anagramem tego słowa, utworzył nową formę: we blog (blogujemy) i powstała wersja, którą posługujemy się obecnie. A przecież dzisiaj we blog our hearts out! Blog stał się oficjalną nazwą dziennika sieciowego, w roku 2004 amerykańskie wydawnictwo Merriam-Webster ogłosiło tę nazwę „słowem roku”. Dziś funkcjonuje w języku potocznym i nawet babcia wie, co to blog.

Pierwsze blogi były elitarne i kosztowały sporo wysiłku. Projektowali je sami autorzy, a ich twórcy z miejsca uzyskiwali status gwiazd. Dziś zjawisko stało się powszechne. Zasiadamy przed komputerem i do woli korzystamy z przetartych szlaków. Mamy do dyspozycji gotowe narzędzia, możemy wybrzydzać z szablonami, dobierać tło do koloru paznokci i nie zastanawiamy się ile wysiłku i pracy kosztowały one twórców. Jednak coś za coś. Mamy szeroki i łatwy dostęp do narzędzi, ale w zalewie sieciowych dzienników musimy się przebić, żeby zaistnieć. W przypadku powodzenia woda sodowa jednak nie grozi, bo status gwiazdy wynikający z samego faktu posiadania bloga – to już tylko mit.

Blogowanie jest dziś zjawiskiem masowym i w związku z tym istnieje wiele jego odmian. Każdy bloger przekonał się, że potrzeba sporo czasu, by wśród tych wszystkich „dzienników” – pisanych z pasji, zawodowo, dla zarobku czy z nudów – odnaleźć te pożądane i wartościowe.

Jaką funkcję pełnią blogi? Czy tylko hobbystyczną? Leszek Olszański w książce „Media i dziennikarstwo internetowe” zwraca uwagę na znaczenie tego nowoczesnego, a masowego zjawiska, które nazwał „dziennikarstwem społecznym”. Kim jest dziennikarz społeczny? To osoba, która ma oczy otwarte. Opisuje wydarzenia, komentuje, uczestniczy i ocenia. Pisuje recenzje. Czy się to komuś podoba, czy nie, taka osoba staje się dziennikarzem społecznym (a przynajmniej ma taką możliwość). Na forum blogów staje się równorzędnymi partnerami dziennikarzy zawodowych.

Jak to się wszystko zaczęło?

Jednym z bardziej znanych blogerów, którzy odmienili postrzeganie zawodu dziennikarza, był słynny Salam Pax. Salam Pax to pseudonim młodego mieszkańca Bagdadu (o ostrych poglądach politycznych i talencie literackim), który w roku 2003, podczas inwazji na Irak, w swoim dzienniku „Where is Read?” przedstawił codzienność oblężonego miasta. Media całego świata, skutecznie odcięte od informacji, zwróciły na niego uwagę i podawały wiadomości, powołując się na jego doniesienia.

W pierwszych dniach po ataku terrorystycznym 11 września 2001 roku informacje publikowane przez blogerów pomogły „opanować” sytuację w pogrążonym w chaosie Nowym Jorku.

Pod koniec 2004 roku narodziło się jeszcze inne zjawisko, które obserwowano przy okazji wydarzeń nazwanych „pomarańczową rewolucją” na Ukrainie. Kiedy liderzy opozycyjni z Julią Tymoszenko i Wiktorem Juszczenko wezwali do obywatelskiego nieposłuszeństwa, przez blogi przetoczyła się prawdziwa fala oburzenia. Blogerzy zwołali się i wielotysięczny tłum protestujących zmusił władzę do powtórzenia sfałszowanych wyborów. Zdaniem publicystów to właśnie amatorskie blogi stały się wtedy nową, piątą władzą w systemie demokracji.

W Polsce jednym z pierwszych znanych blogów był prowadzony do dziś i cieszący się niesłabnącą popularnością kataryna.blox.pl, w których anonimowa komentatorka skupia się na budzących największe emocje aferach i wydarzeniach politycznych (afera Rywina, Orlenu, PZU, lustracyjna itp.). Blogują dziennikarze (m.in. Wojciech Orliński, Szymon Hołownia, Bartosz Węglarczyk) i pisarze (Mariusz Szczygieł, Jakub Ćwiek, Magdalena Witkiewicz), blogują poeci i redaktorzy…

Podczas gdy funkcjonowały wyłącznie tradycyjne media (prasa, radio, telewizja) – społeczeństwo musiało zadowolić się bierną rolą, mogło być tylko „biorcą” wiadomości. Internet spowodował rewolucję. Dziś zwykły zjadacz chleba nie tylko współuczestniczy w przekazywaniu, relacjonowaniu, komentowaniu wydarzeń, może także wykazać się swoją kreatywnością i oryginalnością. Chociaż więc wszystko, co „społeczne”, od pewnego czasu jest nieco podejrzane, to przyznać trzeba, że „dziennikarstwo społeczne” jednak brzmi nobilitująco. Blogując, można zrobić coś pożytecznego, w dodatku nieźle się bawiąc. Oczywiście można pisać o tipsach i konfiturach albo o niebieskich migdałach, ale można też wziąć się do tego poważniej. Więc blogujmy, a warto mieć świadomość, że blogujemy w doborowym towarzystwie.

Aleksandra Urbańczyk
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.