Felietony

A ja zostałam po drugiej stronie

Po przeczytaniu artykułu A jakbyś tak nie daj Boziu trafił za kraty postanowiłam podzielić się własnymi doświadczeniami w tej kwestii z pozycji osoby bliskiej osadzonemu.

Kilka lat temu, po aresztowaniu mojego męża wynajęliśmy adwokata, którego honorarium zdecydowanie przekroczyło ówczesne półroczne wynagrodzenie mojego męża, z jego pomocą składaliśmy odwołanie, wiąże się to jednak z zupełnym brakiem kontaktu z aresztantem przez pierwszy miesiąc. Był to bardzo trudny okres dla mnie, zostałam z półrocznym dzieckiem i gdyby nie synek zwariowałabym zadręczając się myślami co się dzieje za murami więzienia.

Gdy minął pierwszy miesiąc mogłam starać się u prokuratora o widzenia, z różną częstotliwością, czasami raz na dwa tygodnie, czasami raz na miesiąc. Z początku odbywały się one przez słuchawkę, potem przy strażniku, w końcowej fazie przy stoliku w ogólnej sali widzeń. Za każdym razem była to wyprawa całodzienna, gdyż trzeba było dojechać kilkadziesiąt kilometrów, a potem odstać swoje kilka godzin przed bramą więzienia bez względu na pogodę, żeby dostać się do poczekalni, gdzie kolejne godziny mijały na sprawdzaniu paczek, pozwoleń na widzenie. Każda paczka musiała zawierać spis oraz nie zawierać artykułów zabronionych, których lista wisiała w poczekalni. Były na niej między innymi jajka, wszelkie ostre przedmioty jak np. maszynka do golenia.

Po takiej odprawie kolejne oczekiwanie, bo sala widzeń ma znacznie ograniczoną liczbę miejsc. Kiedy w końcu dochodzi do spotkania zapomina się wszystko co chciało się powiedzieć, ogromnie ściśnięte serce i ostatkiem sił powstrzymywanie się od łez, bo najważniejsze żeby osadzony miał wrażenie, że w domu wszystko gra. Rejestruje się każdy gest, każdy wyraz twarzy, bo to musi wystarczyć do następnego widzenia. I mija przydziałowa 1 godzina spotkania.

Ważne jest też by wpłacać pieniądze w depozyt potrzebne do zakupu w kantynie najbardziej cennego artykułu wymiennego: papierosów. Bez wsparcia rodziny każdy nowy ma jeszcze mniejsze poważanie.

Mąż spędził w areszcie 5 miesięcy, był wielokrotnie przenoszony i przebywał z różnym elementem pod celą, w tym z osławionymi zabójcami.

Po jego wyjściu życie toczyło się normalnym trybem, niewiele mówił jak TAM było, a ja nie naciskałam. Wydawało się, że mamy to za sobą i pobyt w więzieniu nie odcisnął się na jego psychice. Jednak myliłam się, w kilka kolejnych lat później przekonałam się na własnej skórze jakie zmiany dokonały się w nim. Sytuacja przerosła jego wytrzymałość.

Dzisiaj nie jesteśmy ze sobą, a w toku jest kolejna sprawa karna… tym razem z mojego oskarżenia.

Dlatego powtórzę po przedmówcy: wystrzegajcie się tego by łamać prawo nie tylko ze względu na siebie, ale również ze względu na swoich bliskich.

Dorota Woźniak
PodróżeKulturaMuzykaHistoriaFelietonyPaństwo, polityka, społeczeństwoPowieści i opowiadaniaKącik poezjiRecenzjeWielkie żarcieKomiks
PrzewodnikiAlbaniaNepalPolskaRumunia
Oceń zamieszczony obok artykuł.
Minister kazał, więc uprzejmie informujemy, że nasze strony wykorzystują pliki cookies (ciasteczka) i inne dziwne technologie m.in. w celach statystycznych. Jeśli Ci to przeszkadza, możesz je zablokować, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji znajdziesz w artykule: Pliki cookies (ciasteczka) i podobne technologie.