Aromatyczny, umięśniony, bardzo apetyczny i tak bezpruderyjnie rozchyla swoje nogi! Zachęca do... hmmm... konsumpcji! Przyznam, że od kiedy dałam się skusić, często mam na niego ochotę. Szczególnie w weekendy. Wtedy jest więcej czasu, aby wszystko dopieścić, powoli rozgrzać atmosferę, przyprawić odpowiednią dawką pieprzu. Smaczne kąski często wymagają większej uwagi...
O czym ja to miałam pisać? Ach, oczywiście o kurczaku. Cały pieczony kurczak kojarzy mi się z weekendowymi obiadami, wymaga nieco pieczenia (choć minimum przygotowań), stąd raczej nie mam na niego czasu w ciągu tygodnia. Mam swój ulubiony przepis na całego kurczaka, z pewnością i Wy takie macie. Dlatego tym razem podzielę się innym, który być może będzie dla Was miłą odmianą od tradycyjnie pieczonego kurczaka.
Marynata (na 8-12 pałek w zależności od ich wielkości):
Wszystkie składniki umieścić w robocie kuchennym i zmielić na gładką pastę.
Pałki kurczaka ponacinać w kilku miejscach, ułożyć w naczyniu żaroodpornym i dokładnie pokryć marynatą. Ja dorzucam do mięsa wyciśnięte połówki limonki, bo lubię bardzo jej zapach i w trakcie pieczenia wypływa z niej jeszcze nieco soku. Przykryć folią aluminiową i odstawić do lodówki, najlepiej na noc/cały dzień lub minimum 2 godziny. Wyciągnąć z lodówki na pół godziny przed pieczeniem.
Piekarnik nagrzać do 170 stopni C. Przykryte mięso piec w tej temperaturze przez ok. 40 minut, następnie odkryć i podkręcić temperaturę do 200 stopni. Piec przez kolejne 20 minut. Dzięki temu mięso w środku będzie upieczone i soczyste, a na zewnątrz marynata na skórce kurczaka będzie lekko skarmelizowana. Czas pieczenia należy regulować w zależności od wielkości pałek kurczaka. Należy tylko trzymać się zasady pieczenia najpierw dłużej w niższej temperaturze, a potem dopiekania w wyższej. Można użyć innych części kurczaka, najlepiej z kością.